Jerzy Paruszewski
Pamięć – świadomość przeszłych wydarzeń (i powiązanych z nimi osób, rzeczy) znanych nam z autopsji lub relacji. Pamięci zagraża zapominanie (częściowa, ewentualnie całkowita utrata tej świadomości). Wydarzenia ważne, zwłaszcza tzw. „budujące” dla naszej teraźniejszości i przyszłości, wspominane z szacunkiem – albo po prostu miłe – staramy się ocalić od zapomnienia. Czynimy to poprzez ich upamiętnianie – jednym z jego sposobów jest materialne utrwalanie pamięci: jej „znaki”. W tzw. przestrzeni publicznej są nimi najczęściej pomniki, tablice pamiątkowe oraz imiona, nadawane instytucjom, ulicom, alejom, placom.
W celu jak najlepszego wykonania w Żyrardowie postanowień władz RP w sprawie upamiętniania na terenie naszego kraju wyłącznie tego wszystkiego, co Polskę umacnia, Prezydent Miasta Żyrardowa powołał specjalny Zespół ds. Upamiętnienia Historii Miasta Żyrardowa. Jako jeden z członków Zespołu będę miał zaszczyt kontynuować pracę, którą wraz z kilkoma znakomitymi żyrardowianami prowadziłem w pierwszej połowie lat dziewięćdziesiątych ubiegłego stulecia w Komisji Rady Miejskiej Żyrardowa ds. Zmian Nazw Ulic. Silne jeszcze w (świeżo wówczas powstałym) samorządzie wpływy polityków związanych uprzednio z PRL spowodowały np. pozostanie na murach miasta tablic, przypominających z typowo „wschodnią” emfazą o wjeździe czołgów „nowego okupanta”, który wprawdzie – trochę inaczej niż wyganiany – mniejszą rolę przywiązywał do fizycznej eksterminacji Polaków, a większą do zniewolenia naszych umysłów, ale było to tylko swoiste „przesunięcie akcentów” w bezwzględnej walce z nami. Wspomnianej Komisji „wymknął się” też patron niewielkiej ulicy, ponoć „dobry człowiek”, którego „zasługą” była przynależność do organizacji, stanowiącej agenturę sowietów w międzywojennej Polsce! A już jakim cudem ocalała tablica przypominająca z dumą, gdzie założono rezydenturę tego wywiadu w Żyrardowie – sam ciągle się pytam… Moja Wina! Może błąd młodości: w Komisji byłem najmłodszy – ciekawe, że w Zespole będę najstarszy…
Ale pamięć mam: m.in. o tablicy ku czci polskich bohaterów – ofiar gestapo, która od kilku lat jakoś dziwnie nie może wrócić na swoje miejsce… Dużo czeka nas pracy, mój Jerzy – kolego z Zespołu!
Jerzy Jankowski
Upamiętnianie czegoś lub kogoś to nie żarty. To co upamiętniamy powinno na to zasługiwać. Świetnym przykładem jest kwestia upamiętniania ludzi i wydarzeń z okresu komunizmu w Polsce, w tym i w Żyrardowie. Już w poprzedniej kadencji na sesji rady miasta domagałem się zdjęcia tablic upamiętniających zajęcie Żyrardowa przez Armię Czerwoną w styczniu 1945 roku. Nie było jednak woli rządzącej wówczas Platformy Obywatelskiej i ówczesnego prezydenta. W odpowiedzi od konserwator zabytków otrzymałem informację, że tablice są częścią zabytkowego budynku i nie wolno ich zdjąć. Niektóre środowiska były nawet oburzone, że chce się niszczyć tablice dotyczące wyzwalania miasta przez Rosjan. Jakie to było wyzwalanie wszyscy wiemy, ale przecież nie przypadkiem Żyrardów był kiedyś nazywany „czerwonym Żyrardowem” i niekoniecznie tu musiało chodzić o czerwone cegły. Moja propozycja polegała na tym, by te tablice zdjąć i przenieść na cmentarz.
Moi przeciwnicy używali jeszcze argumentu, że polegli czerwonoarmiści, to byli niewinni „młodzi chłopcy rzuceni w wir wojny” więc cóż oni winni… Odpowiedziałem, że w SS czy Hitlerjugend też pewnie byli „młodzi chłopcy rzuceni w wir wojny", co zdecydowanie się nie spodobało. Jak wyglądało tzw. wyzwolenie Polski przez Sovietów wiemy dokładnie, był to początek nowej okupacji, a w latach czterdziestych wojny domowej, ale cóż, przez cały czas PRL-u tłoczono ludziom do głów, że komunizm to najdoskonalszy z ustrojów, to i niektórzy uwierzyli.
Upamiętnianie faktu wejścia Armii Czerwonej, która później prawie pół wieku tu siedziała jest jak najbardziej sprzeczne z polską racją stanu. Myślenie przeciwne wynika niestety ze słabości intelektualnej środowisk lewicowych na Zachodzie, które przez dziesiątki lat promowały tezę, że komunizm wcale nie był taki zły, a już na pewno był lepszy od faszyzmu. Pokutuje to do dzisiaj, a fakt, że komuniści mają na sumieniu znacznie więcej ofiar niż hitlerowcy ciągle jest lekceważony.
Do czego prowadzi takie lewicowe widzenie świata doświadczamy dzisiaj gdy Zachód właśnie ponosi konsekwencje swoich mrzonek i utopii. Nawet nie potrafią się obronić przed nowym niebezpieczeństwem, które panoszy się po całej Europie. Przypomnę na koniec, że we Francji np. ciągle stoją pomniki Stalina, Mao czy Lenina, a jedna ze stacji paryskiego metra nazywa się… Stalingrad. To też jest upamiętnianie. I głupota.
Skomentuj