Referendum za nami. Zabrakło, podobnie jak w Warszawie, frekwencji. Ale to nie powinno specjalnie dziwić. Przyczyn jest kilka.
Pierwszą z nich jest podejście do referendum zaprezentowane przez Platformę Obywatelską i prezydenta Wilka. Podejście to było według mnie skandaliczne, wręcz momentami sprzeczne z zasadami demokratycznymi. W Żyrardowie była totalna blokada na informowanie o tym, że referendum ma się odbyć. Nie było praktycznie niczego, co pojawia się przy każdych wyborach. Ludzie nie wiedzieli – bo mieli nie wiedzieć – że jest referendum. Ogłoszenia o obwodach pojawiły się na kilku słupach tzw. okrąglakach zawieszone na samej górze na wysokości ok. 3 metrów, by nikt nie odczytał. Nie było wywieszonych w mieście tablic na plakaty. Na klatkach schodowych nie było informacji gdzie ludzie głosują, a zawsze przed wyborami takie kartki wiszą. Nie można było praktycznie wieszać banerów nad ulicami, bo de facto nie było na to zgody miasta, nie wolno było wieszać plakatów w autobusach i busach. Oczywiście takie rzeczy nie muszą się wcale opierać o formalne i pisane zakazy, wystarczy stworzyć odpowiednią atmosferę. Właściciele sklepów bali się wywieszać plakaty w oknach i drzwiach z komentarzami: „ja dzierżawię lokal od miasta”. Totalna blokada. Zadziałało.
Drugą przyczyną, równie ważną, była celowa bądź niezamierzona pomoc Andrzejowi Wilkowi udzielona przez ugrupowania polityczne i stowarzyszenia w mieście. Referendum nie zostało poparte ani przez PiS, ani przez SLD, ani przez Ruch Palikota, które na co dzień stylizują się na opozycję wobec PO. Nie poparły go też stowarzyszenia na czele z „Żyrardów – tak po prostu”. To oznaczało, że kilka tysięcy ludzi głosujących na te ugrupowania nie zostało zachęcone do pójścia, czyli tak naprawdę zostało zniechęcone. Przy problemie z frekwencją w referendach jest oczywiste, że taka polityka tych ugrupowań spowodowała nieważność referendum. Innymi słowy PiS i inne ugrupowania obroniły prezydenta Andrzeja Wilka z PO. Bierna pomoc, to też pomoc. Najbardziej należy się dziwić PiS-owi, który w skali całego kraju udaje wojowniczą opozycję, a w konkretnych sytuacjach – jak w Żyrardowie – wspiera prezydenta z PO.
Trzecia przyczyna, to atmosfera lęku przed pójściem na referendum. Została ona wytworzona wśród ludzi związanych z PO, z ratuszem i prezydentem. Ten strach został wytworzony przez apel PO i prezydenta do mieszkańców, by nie szli głosować. Ludzie bali się, że można będzie sprawdzić kto był na głosowaniu, a skoro zarządcy kazali nie iść, to wiadomo, że ci co poszli prawie w komplecie zagłosowali przeciwko prezydentowi. Ta przyczyna jest najpaskudniejsza ze wszystkich, bo jest to tak naprawdę „zastraszanie” przed udziałem w demokratycznych procedurach. Dowodem na to, że tak było jest fakt, iż władze miasta nie zrobiły prawie nic, by mieszkańcy mieli wiedzę o referendum. Prezydent Wilk wiedział, że przegra referendum, że ludzie na niego nie zagłosują, więc odwołał się do ostateczności i postawił na zmanipulowanie demokratycznej decyzji ludzi poprzez absencję. Takie rzeczy zawsze mszczą się w przyszłości. Przyjdzie taki moment, że PO będzie zachęcała do pójścia na jakieś wybory, a wtedy wyborcy wybuchną śmiechem. Taka polityka jest prowadzona masowo w całej Polsce na różnych referendach, sam premier i prezydent zachęcają do niechodzenia do urn wyborczych. A jak ludzie przestają chodzić na wybory, to zaczynają wychodzić na ulice. I taki będzie następny etap niestety. Zadziałało.
Co dalej? Nie ma czegoś takiego jak koniec historii, Fukuyama mylił się, jak wiemy. Po kilku dniach niewątpliwej radości prezydenta Wilka i jego akolitów przyszedł moment… powrotu do rzeczywistości. A rzeczywistość, to np. uchwalenie budżetu na rok 2014. Referendum nie było końcem czegoś, to był dopiero początek. Teraz każde ugrupowanie będzie musiało się określić czy wspiera obecny układ związany z PO i prezydentem Wilkiem oraz ich „stałymi współpracownikami” ulokowanymi po różnych stowarzyszeniach i urzędach, czy chce dla dobra miasta odsunięcia tych ludzi od rządzenia Żyrardowem.
Jerzy Jankowski
Skomentuj