To była Armia Czerwona… od krwi
Na sesji rady miasta zgłosiłem wniosek, by z żyrardowskich murów usunąć tablice upamiętniające i gloryfikujące zdobycie Żyrardowa przez Armię Czerwoną w 1945 roku. Prezydent Andrzej Wilk stwierdził, że poprosi o opinię Miejskiego Konserwatora Zabytków, co też szybko się stało. W odpowiedzi Miejska Konserwator Zabytków Maria Badeńska-Stapp wydała opinię, w której stwierdziła m.in. „Bez względu na ocenę minionych wydarzeń, tablica jest pamiątką, a jednocześnie hołdem żyrardowian dla bohaterstwa radzieckich żołnierzy… Skoro mieszkańcy zdecydowali, że właśnie w tym miejscu chcą uczcić pamięć zamordowanych, powinniśmy uszanować tę decyzję i niczego nie zmieniać.” Szczerze mówiąc, słowa pani konserwator wprowadziły mnie w lekkie oszołomienie.
Powstaje pytanie, czy każdy fakt historyczny powinien być czczony i upamiętniany tablicami pamiątkowymi? Na pewno nie. I drugie pytanie: czy wyzwolenie Polski spod okupacji niemieckiej i zastąpienie jej okupacją radziecką było czymś, co należy czcić przez pokolenia? Moim zdaniem nie, gdyż Rosjanie weszli tu na prawie na pół wieku, mają na sumieniach setki tysięcy pomordowanych Polaków. W dodatku tablice były wmurowywane w czasach gdy rządzili w Polsce komuniści, którzy kolaborowali z radzieckim okupantem. Mówiąc syntetycznie: kolaboranci wystawili tablice okupantom naszego kraju, a my do tej pory to czcimy tablicami pamiątkowymi.
A jak wyglądało owo „wyzwolenie” i kto je realizował? 16 stycznia 1945 roku o 10 rano radziecka 47 Brygada Pancerna pułkownika Kopyłowa należąca do 9 Korpusu Pancernego generała Siemiona Kriwoszejna z 2 Armii Pancernej Gwardii dotarła do Żyrardowa. Atak bez osłony piechoty, zgodnie z radziecką dewizą „Liudi u nas mnoga” okazał się nad wyraz kosztowny. Na ulicach Żyrardowa Sowieci stracili 7 czołgów, w tym większość przy głównej ulicy miasta. Zaskoczeni Niemcy dysponowali tylko ręczną bronią przeciwpancerną.
Ponurą zapowiedzią nowych czasów była postać „wyzwoliciela Żyrardowa” generała-lejtnanta Siemiona Kriwoszejna. W trakcie sowieckiej agresji na Polskę we wrześniu 1939 roku dowodził 29 Brygadą Czołgów. 22 września 1939 roku odbierał w Brześciu nad Bugiem wspólnie z hitlerowskim generałem Heinzem Guderianem defiladę wojsk sowieckich i niemieckich z okazji zwycięstwa nad wojskami „pańskiej” i „burżuazyjnej Polski”. Podczas wspólnego śniadania zwycięzców, uchodzący za lingwistę Kriwoszejn, postanowił pochwalić się znajomością niemieckiego i wznieść toast za wspólną walkę i przyjaźń. Kriwoszejn był także odpowiedzialny za transport ponad tysiąca oficerów i 34 tys. żołnierzy polskich do obozów jenieckich oraz losy tysięcy Polaków deportowanych do Kazachstanu.
Po krótkich chwilach radości z zakończenia ponad pięcioletniej okupacji niemieckiej wraz z wkraczającą do miasta rosyjską piechotą wielu Żyrardowian usłyszało pierwsze rosyjskie słowa: „Sała i wodki!” („Słoniny i wódki!”), czy „Czasy imiejesz? – Dawaj” („Masz zegarek? Oddawaj”). I nagle wszystko się zmieniło. Żołnierze AK, z którymi jeszcze 16 stycznia AL-owcy wspólnie tworzyli Komendę Miasta z dnia na dzień stali się „bandytami” i „plugawymi karłami reakcji”. Władzę w Żyrardowie 18 stycznia przejęła, złożona głównie z członków PPR, Miejska Rada Narodowa. Na ulicach pojawili się milicjanci, a pod miastem „reakcyjne bandy” np. „Szczepana”. Rozpoczęły się ubeckie prześladowania, których zadaniem było szerzenie strachu przed nową prosowiecką władzą. Rozpoczęło się mordowanie, więzienie, katowanie, fingowane procesy, totalne zastraszanie całego społeczeństwa. Tak nawiasem mówiąc, nie robili tego osobiście Stalin, Bierut czy Berman, ale setki tysięcy milicjantów, ORMO-wców, UB-ków, SB-ków, członków PPR, a później PZPR, ZOMO-wców i to aż do końca lat 80.ych XX wieku. Warto o tym pamiętać.
Smutne jest wyzwolenie, które nie przynosi wolności. W planach Stalina Polska miała być państwem całkowicie uzależnionym od Związku Radzieckiego i potem była.
Chcę tym tekstem zwrócić uwagę na sprawę dotyczącą sfery symboli. Cieszę się, że nasze miasto zostało wpisane na listę Pomników Historii, bo to może podnieść prestiż Żyrardowa. Na pewno podniesie. Niestety pomimo dwudziestu trzech lat od transformacji ustrojowej, w naszym mieście Żyrardowie, nadal eksponowane są tablice upamiętniające Armię Czerwoną. Jedna z takich tablic jest obok Urzędu Miasta w centrum Żyrardowa. Zdaję sobie sprawę, że polegli żołnierze radzieccy byli szeregowymi żołnierzami rzuconymi w wir historii. Pamiętajmy jednak, że istnieje konkretny kontekst historyczny. Pewna gloryfikacja komunizmu i to w wersji stalinowskiej, nie powinna mieć miejsca. Armia Józefa Stalina zajmowała Polskę w pochodzie na zachód, a tak zwane „wyzwolenie Polski” odbyło się niejako przy okazji. Poległym żołnierzom oczywiście należy się spokój. Ale my nie mówimy tu o prochach czy grobach, ale o tablicach pamiątkowych. Miejsce tych tablic jest na żyrardowskim cmentarzu, dlatego proponuję te tablice zdemontować i na przykład wmurować w mur cmentarza albo eksponować jakoś w muzeum w Żyrardowie. Historia jest skomplikowanym procesem, ale zbyt wielu mieszkańców Polski ucierpiało z rąk Armii Czerwonej, by upamiętniać tego typu fakty. Może się wydawać, że sprawa jest mało istotna, ale pamiętajmy, że poruszamy się w sferze symboli, a symboli lekceważyć nie można. One kształtują wrażliwość, wpływają na mentalność ludzi. Istnienie tablic jest odbierane przez wielu jako gest pewnej sympatii wobec komunizmu. Krótko mówiąc, uważam, że o tego typu wydarzeniach należy pamiętać, bo to historia, ale z tego nie wynika, że mamy je czcić. Żyją jeszcze ludzie, którzy pamiętają pochód Armii Czerwonej przez Polskę. Co działo się w latach stalinowskich, nie trzeba chyba przypominać.
Jerzy Jankowski
Skomentuj