O fenomenie Festiwalu Gwiazd, czyli o tym czym jest i co daje naszemu miastu ta od 9 lat organizowana impreza kulturalna, ale też i o hejcie na jego organizatorów oraz planach zastąpienia Festiwalu innymi imprezami – to wszystko w rozmowie z Martą Ewą Olbryś – animatorem kultury, dziennikarzem, głównym koordynatorem Interdyscyplinarnego Festiwalu Sztuk Miasto Gwiazd.
Na Fali – Porozmawiajmy o Interdyscyplinarnym Festiwalu Sztuk Miasto Gwiazd – o wydarzeniu, które rozsławiło Miasto Żyrardów… Jest Pani głównym koordynatorem tego projektu.
Marta Ewa Olbryś – To jest bardzo dobre określenie. To wydarzenie sprawiło, że w wielu ogólnopolskich kręgach zaczęto mówić o Żyrardowie, postrzegać to Miasto, nie tylko jako sypialnie, ale jako kreatywne miejsce do twórczych działań. Żyrardowskie industrialne przestrzenie to fantastyczne przestrzenie, które na zachodzie w tempie ekspresowym adoptowane są na centra kultury, sztuki, rozrywki, galerie sztuki etc. I w tym już miejscu muszę nawiązać do osobowości tego miasta Artura Krajewskiego, który ożywił te miejsce na skalę europejską. Jak Krystyna Janda odwiedziła nasz festiwal powiedziała: „Europejski poziom i styl. Skuteczność zadziwiająca”, ale też zarazem szybko dodała, że „Artur jest większym wariatem niż ona”, oczywiście w pozytywnym tego znaczeniu. Te słowa mówią same za siebie. Marek Żydowicz, twórca międzynarodowego Festiwalu Camerimage, powiedział, że taki człowiek jak Artur to dla Żyrardowa skarb. Śp. Włodzimierz Śliwiński – Honorowy Obywatel Żyrardowa, marzył o takim Żyrardowie. A Artur Krajewski miał siłę i odwagę te wizje realizować. Te wszystkie głosy, które opluwają teraz Honorowego Obywatela Żyrardowa są śmieszne. Nikt kto nie przygotowuje takiego wydarzenia, nie wie, ile energii, zdrowia i stresu kosztuje solidna organizacja festiwalu, który z roku na rok się rozrasta. Gdyby od początku chodziło o pieniądze, nie robiliśmy tego festiwalu przez wiele lat w Żyrardowie, z pasji do tworzenia czegoś nowego, ale szukalibyśmy miejsca, które od początku dałoby komfort pracy i merytorycznych ludzi wspierających przedsięwzięcie.
NF – Co Panią przyciągnęło do tego projektu?
MEO – Pasja Artura Krajewskiego, tak jak wszystkich innych. To człowiek czynu i charyzmy. Człowiek kreatywny, który pomysłami sypie jak z rękawa i nie tylko sypie. Słowa zamienia w czyny. Artur namówił mnie do tworzenia tego festiwalu. Byłam oczarowana rozmachem, pomysłem i radzeniem sobie Artura z przeciwnościami i trudnościami. Znam wiele festiwali, organizacji pozarządowych nie tylko w Polsce, ale i na świecie, które zajmują się animacją kultury i sztuki i wiem jakie to pociąga koszty, ilu potrzebnych jest zaangażowanych wykwalifikowanych i przygotowanych do takich działań ludzi. Ale nie znam żadnego festiwalu, który zostałby stworzony w takich warunkach jak nasz. Nie słyszałam także o drugim takim festiwalu, gdzie zbudowano 8 tys. m2 wystaw bez profesjonalnej ekipy wystawienniczej. Prof. Stanisław Andrzejewski z warszawskiej ASP powiedział kiedyś, że takie wystawy przygotowuje na Uczelni cały sztab profesjonalnych osób, a tu koordynuje całość tylko jedna osoba ekipa o nazwie „Krajewski”. O czymś to świadczy. Z biegiem czasu stałam się współtwórcą festiwalu i zaangażowałam się mocno w jego przygotowania, pomimo tego, że nie pochodzę z tego pięknego Miasta. Rozczarowanie i niechęć do sytuacji, która pojawiła się koło tego wydarzenia przyszły później.
NF – A co takiego złego jest w tym mieście?
MEO – Miasto ma ogromny potencjał, jest tu wielu wspaniałych ludzi. Prawie tysiąc osób pomagało budować festiwal przez te lata. Ale nie wiem czy chcę odpowiedzieć na to pytanie…
NF – Co konkretnie Miasto zyskało na Festiwalu?
MEO – Prestiż, spojrzenie na Żyrardów z innej perspektywy, promocję w mediach ogólnopolskich, m.in. w takich jak dziennik Rzeczpospolita, w dodatku PLUS MINUS, w TVN, Polsacie, TVP2, TVP3, TVP Kultura, TV Republika… Wiele znanych osób i instytucji zna festiwal, odwiedziło go albo o nim słyszało. Kiedyś reżyser Sławomir Fabicki w Żyrardowie powiedział, że kultura napędza gospodarkę. Nie jest to może oczywiste dla przeciętnego Kowalskiego, ale w dłuższym okresie efekty będą widoczne. Kulturę każdy samorząd traktuje po macoszemu, a to ona przecież jest m.in. nośnikiem wartości narodowych, obyczajowych, artystycznych. Po co wysyłamy dzieci do szkoły? Chcemy, żeby się czegoś nauczyły. Po co robimy takie wydarzenia jak festiwal? Po to, żeby połączyć przyjemne z pożytecznym – edukację z rozrywką. Od najmłodszych uczestników po seniorów. Prawda jest też taka, że ludzie jeśli otrzymują „produkt” za darmo, nie potrafią docenić jego wartości. Ważnym elementem realizacji festiwalowego projektu był zawsze ruch wolontariacki. Artur krzewił pracę u podstaw, uczył, przekazywał swoją wiedzę i doświadczenie, a czerpanie takiej wiedzy i to za darmo jest nieocenione! To są rzeczy bezcenne. Wiele młodych ludzi zdobyło nowe umiejętności albo rozwinęło już posiadane, odkryło swoją drogę zawodową albo talent w sobie. Festiwal przyznawał stypendia naukowe, był otwarty na młode talenty, które występowały na scenie czy prezentowały swoje wystawy. Festiwal przyznaje także swoje nagrody. Jest ich dużo, ale to pokazuje interdyscyplinarność całego przedsięwzięcia. Nagrody związane są z wszystkimi grupami wiekowymi i dziedzinami sztuki – nagroda od najmłodszych – jak ŻyRafka, przez Złotego artKciuka, artNoble czy „lokalną” ŻyRybkę, po artMecenata, artSkrypt czy dwie nowe promujące muzykę – artNuta i artKlucz Wiolinowy.
NF – Jak festiwal zmieniał się z biegiem czasu?
MEO – Na pewno się rozrósł. Pojawiło się wreszcie wsparcie od prezydenta Żyrardowa. Można by sobie pomyśleć, że powinno być łatwiej. Ale od początku ta współpraca była trudna. Prezydent Wojciech Jasiński, świetnie się bawił na każdym festiwalu, chociaż na ostatnim coś już wspominał, że sam chciałby go robić, poza nami. Byłam bardzo zaskoczona tymi słowami i powiedziałam, że życzę mu powodzenia. Takie osobowości jak Artur Krajewski zdarzają się naprawdę rzadko. Na kulturalnej mapie Polski mamy niewielką grupę wybitnych osób, naprawdę to są jednostki. Artura nie da się tak łatwo zastąpić – ma osadzenie w środowiskach akademickich w całym kraju, jest człowiekiem wielu talentów, chociaż tak jak każdy wybitny człowiek, wymaga dużo zarówno od siebie jak i od innych. Przyjeżdża do nas i zaprzyjaźniło się z nami grono profesorów, prorektorów, rektorów i znanych rozpoznawalnych postaci. Całe gro tych osób przyjechało dla Artura Krajewskiego, znają go prywatnie albo z projektów, cenią za różnorodne działania, nie tylko artystyczne. To fenomen. Takich ludzi jak Krajewski za granicą wspiera się z każdej strony. W Żyrardowie Krajewski został uhonorowany Honorowym Obywatelstwem myślę, że była to bardzo słuszna decyzja, lecz teraz niezrozumiałe jest to, co się wokół tego dzieje. Ciężko uwierzyć, żeby w mediach społecznościowych robić ankietę o odebraniu tytułu.
NF – Co Pani o tych atakach myśli?
MEO – Przykro, że tak łatwo można niszczyć koło napędowe miasta. To jest niszczenie elit tego miasta. Tylko poprzez budowanie świadomego społeczeństwa można liczyć na sensowne zmiany. Artur wierzył w przyjaźń prezydenta Jasińskiego, zawsze to podkreślał. Mówił o tym publicznie. Pamiętają Państwo go z 2016 roku? Miał siwą brodę prawie do pasa. Takie przeciąganie festiwalu wyciąga energię, także traci się zdrowie. W zeszłym roku pierwszy raz od prawie dziesięciu lat wyjechał na wakacje. Ja chylę czoło przed jego patriotyzmem lokalnym, ja bym tak nie potrafiła. Przez te lata nigdy nie spóźnił się na żadne spotkanie. I z kim? Z wolontariuszami. Z młodymi ludźmi. A teraz jak słyszę, że sugeruje się, że na tym zarabia, że ma korzyści to dziwię się bardzo. Jest taka osoba w mieście, która ma sprawy w sądzie i publicznie wypowiada się jako „ekspert” od wszystkiego, robiąc ankiety w mediach społecznościowych, których poziom sięga dna. Nasi wolontariusze dostawali sms-y, w których ktoś agresywnie pisze o oddaniu 350 tys. zł. A my nie dostaliśmy żadnych pieniędzy!
NF – Powiedziała Pani, że prezydent Jasiński wspomniał coś o zastąpieniu Festiwalu innymi imprezami kulturalnymi. Jak Pani skomentuje fakt, że festiwalu nie ma już w kalendarzu imprez kulturalnych ale za to pojawiły się inne?
MEO – Tylko w ten sposób, że prezydent po prostu realizuje to, co zapowiedział. Nie jestem przeciwna innym imprezom kulturalnym – wprost przeciwnie – im jest ich więcej tym lepiej. Szkoda tylko, że w tym przypadku odbywa się to kosztem festiwalu. Chcę podkreślić jeszcze raz to, że festiwal jest przedsięwzięciem unikatowym, nie do podrobienia i takim, które ma już swoją markę. Psucie tego dorobku jest stratą dla miasta. Ponadto, styl w jakim się to wszystko odbywa jest mało kulturalny.
NF – Jaka będzie przyszłość festiwalu?
MEO – Krajewski zawsze robił to z miłości do Miasta, w którym się urodził. Jest bez wątpienia patriotą lokalnym. Moje zdanie zna jak i całego sztabu najważniejszych osób tworzących festiwal. Czekam na jego decyzję, ale myślę, że będzie chciał ruszyć w świat.
NF – Najtrudniej jest być prorokiem we własnym kraju. Bardzo dziękuję za rozmowę.
Skomentuj