Dziś będzie bardziej filozoficznie, a i może troszkę sentymentalnie. Minął nam miłościwie panujący rok 2013 i zaczął się kolejny. Początek roku to czas noworocznych postanowień. Obietnic i celów cała masa czeka na realizację. Co styczeń coś sobie obiecujemy, planujemy, przymierzamy się i robimy podejścia na nowy rok. Mam takie wrażenie, że niestety mocno przereklamowane są te nasze postanowienia. Koniec roku to rodzaj cezury, która pobudza naszą chęć na zmiany. Pantha rei- jak mawiał starożytny filozof. Wszystko płynie, zmienia się. Bez względu na to czy te zmiany zaplanujemy czy nie – one i tak nadejdą, bo żaden dzień nie jest kopią poprzedniego. Rodzi się pytanie czy poddać się biegowi rzeczy czy skrupulatnie sobie pewne cele i ich realizację zaplanować? Na warsztatach z organizacji czy szkoleniach menadżerskich czasem zaleca się spisywanie zadań, które chciałoby się zrealizować. Podobno działa. Napisanie porządkuje priorytety w naszej głowie, „ustawia” hierarchię, lokuje się na stałe w „tyle głowy”.
Ostatnio czytałam z moim synem tekst z podręcznika do klasy II o postanowieniach noworocznych pewnej Julki. Miała ona 4 ważne rzeczy do realizacji w nowym roku. Porządkując rzeczy w szufladzie natknęła się na kartę z zeszłego roku. I jakie, o losie, było jej zaskoczenie, gdy zobaczyła dokładnie te same punkty napisane w roku poprzednim. Po prostu szok. Julka książkowa od razu przystąpiła do działania, żeby w mig zatrzeć przykre wrażenie zmarnowanego czasu.
Niekiedy potrzebujemy tego bodźca z zewnątrz, nagłego zwrotu życiowej akcji, żeby „okiełznać” rzeczywistość, wydarzenia, które wytrąci nas z powtarzalnej rzeczywistości. Co tak naprawdę uświadamia nam upływ czasu? Starzenie się? Choroba? Śmierć bliskich? Prywatność naszych dzieci? Świadomość tego,że pewnych rzeczy już nie uda nam się zrobić, przeżyć, powtórzyć? Czas biegnie, nieuchronnie. Problem polega na tym, żebyśmy za nim nadążyli.
Postanowień noworocznych jest bez liku, co człowiek – to postanowienie. Można jednak podzielić je na kilka standardowych kategorii np. postanowienia rodzinne: będę więcej czasu poświęcał żonie i dzieciom, a nie siedział z nosem w komputerze; dietetyczno-sportowe: w nowym roku zamierzam schudnąć i zacząć regularnie ćwiczyć; edukacyjno-lingwistyczne: w końcu wyszlifuję angielski albo nauczę się drugiego języka; kulinarne: może w końcu ugotuję perfekcyjne rissoto albo lasanie; podróżnicze: wyjadę w góry na narty albo całą rodziną nad morze; kulturalne: obejrzę zaległe filmy i przeczytam odłożone książki. Czasem są one prozaiczne, przyziemne, czasem wzniosłe i odległe, ale zawsze pokazują czego nam w życiu brak, co zaniedbaliśmy, co nam całkowicie umknęło. Ważne są także te towarzyskie, na które coraz mniej mamy czasu, w kotle codziennego zalatania. A może najpiękniejsze są te najprostsze: usiąść z kimś sympatycznym przy filiżance dobrego latte, nie patrząc co chwila na zegarek. Są i te zaskakujące. Ostatnio usłyszałam, że ktoś chciałby w nowym roku wyrzucić zegarek, ponieważ szczęśliwi czasu nie mierzą, a posiadanie zegarka potęguje i przyspiesza co najwyżej wrzody żołądka.
Nowy rok to także nowe nadzieje. W wersji minimalistycznej – nadzieja, oby nadchodzący nie był gorszy od poprzedniego, w wersji midi – żeby pewne zastane sprawy w końcu ruszyły z miejsca; a w wersji max – oby karta losu całkowicie się odwróciła. Ta nadzieja staje się tak powtarzalna jak pory roku, ale to ona właśnie niesie ze sobą największy potencjał. Na zmianę, na nową energię do działania. To trochę jak wejściówka do teatru. Wiemy, że gdzieś tam znajdziemy miejsce, tylko nie wiemy dokładnie czy w drugim, piątym czy dziesiątym rzędzie, a może na schodach przy wyjściu ewakuacyjnym. Większość w mniejszym lub większym stopniu coś sobie obiecuje. Pamiętajmy o kilku zasadach, które sprawdzą się w każdej sytuacji noworocznej.
- Zgoda buduje, niezgoda rujnuje
- Czasem lepiej ugryźć się w język, niż powiedzieć za dużo
- Milczenie jest złotem
- Nie rób drugiemu, co tobie niemiłe.
Wymieniać można długo. Może warto obiecać sobie, że czasem będziemy o nich pamiętać, a wtedy w tych niełatwych czasach, będzie żyło nam się trochę lepiej. Tego Wam, z całego serca życzę w 2014 r. A sobie w wersji mini – żeby ten 2014 był lepszy od poprzedniego, a w wersji maxi – żeby wszystkie działania niosły za sobą dobre rzeczy, przyciągały wartościowych ludzi, którzy wzniosą się ponad osobisty interes i będą pracować dla wspólnego celu. Ponad podziałami.
Bardzo ciekawa jestem czy Wy robicie postanowienia noworoczne i na ile udaje Wam się je realizować. Może macie dobre sprawdzone sposoby jak ich dotrzymać. Trzymam mocno kciuki i czekam na Wasze komentarze i opinie.
Marta Olbryś
Skomentuj