Koniec roku to dla prezydenta i radnych okres wytężonej pracy związanej z przygotowaniem i przyjęciem budżetu na 2014 rok. Wzorem lat poprzednich prezydent zaproponował plan finansowy rodem z kosmosu a radni z PO przystąpili do akcji jego przyklepywania. Wszystko po staremu, choć trzeba zaznaczyć, że tak ciężkiej sytuacji finansowej miasta jeszcze nie było. A i zbliżający się rok wyborczy jeszcze bardziej wszystko gmatwa. Dlatego też tegoroczny chocholi taniec wokół budżetu będzie zapewne obfitował w skomplikowane figury taneczne jak i upadki. Wzlotów, niezależnie od finału, nie przewiduję. I tak za wszystko zapłacą mieszkańcy Żyrardowa.
Już nawet prezydent wie o ciężkiej sytuacji finansowej miasta (nie wie jeszcze tylko tego, kto do niej doprowadził). Dlatego, na początek, podjął próbę uratowania samego budżetu przed jego odrzuceniem z przyczyn formalnych, tj. z powodu nie spełnienia wymogów ustawy o finansach publicznych. Ów ratunek według niego polegał na spłacie starego zadłużenia nowym. Nie przejął się wcale tym, że cały ten finansowy geszeft kosztowałby mieszkańców miasta ponad 4 mln zł. Ważne, że rozłożenie spłaty zadłużenia na więcej lat pozwoliłoby mu na spięcie budżetu. Dobrze, że większość radnych przejrzała ten chytry „plan naprawczy” i nie dała się tym razem zwieść kolejną księgową sztuczką. Pomysł prezydenta został jak na razie odrzucony w głosowaniu.
Myliłby się ten, kto uznałby sprawę za zakończoną. Prezydent i jego radni nie ustają w wysiłkach by budżet za wszelką cenę uchwalić. Wszak to rok wyborczy a to zobowiązuje. Szkoda tylko, że prezydent nie pokusił się o przedstawienie rzetelnego planu finansowego uwzględniającego obecny stan rzeczy. Zamiast tego szuka rozwiązania w sztuczkach prawnych w postaci przyjęcia budżetu rękami urzędników z Regionalnej Izby Obrachunkowej (RIO). Ale czy będą oni chętni wziąć odpowiedzialność za prezydenta i jego kreatywną księgowość? Czy raczej skroją budżet na miarę obecnych możliwości Żyrardowa, tnąc wydatki i szukając oszczędności? Jeżeli zdecydują się na taki krok, to prezydentowi pozostanie dalsze szukanie większości dla swoich niewydarzonych pomysłów. Ta zabawa może trwać do końca marca, potem inicjatywę przejmie RIO. Prezydent ma zatem sporo czasu by przekonać kilku opornych radnych do przepchnięcia budżetu. Nie jest to zadanie niewykonalne. Tym bardziej, że byliśmy już świadkami nieoczekiwanych metamorfoz niektórych osób z opozycji. Choć trzeba uczciwie przyznać, że czar prezydenta już nie ten sam co kiedyś.
Dariusz Kaczanowski
Skomentuj