W wieku 88 lat zmarł Edmund Niziurski, pisarz który ukształtował język i poczucie humoru milionów ludzi. Jego potęga wzięła się z języka, który stworzył, dla mnie miał wpływ na polszczyznę porównywalny z Mrożkiem, Lemem, Bahdajem czy Grzesiukiem. Jego książki są specyficzne, po kilku zdaniach widać że to „Niziurski”. Język wymyślony przez Edmunda Niziurskiego jest mieszanką języka młodzieżowego, czasami języka paranaukowego, oczywiście wszystko przy dużej ironii, grotesce i kreacji. Niziurski praktycznie stworzył odmianę polszczyzny i to nie on naśladował slang młodzieżowy, była to relacja zwrotna, często to młodzi ludzie naśladowali język Niziurskiego. Po prostu „mówiło się Niziurskim”. Wiem bo mówiłem. Mało tego, niedawno osoba mi bliska powiedziała, że „mówię często naokoło”, „że nie lubię mówić wprost” i po zastanowieniu stwierdzam, że faktycznie i że to przecież… z Niziurskiego. Gra słów, żart sytuacyjny, kalambury językowe i poczucie humoru, tak, ja to po prostu lubię. Chyba, jak to nazwał Robert Mazurek, jestem przypadkiem zachorowania swego czasu na „edmundozę”. To może być nieuleczalne :)
Czytałem książki Pana Edmunda po kilka razy, niektóre może i z dziesięć razy. Ulubione wymienię, jest ich sporo, ale cóż, polecam te tytuły młodym ludziom, którzy czytają w sumie coraz mniej. Zresztą tak samo jak ich rodzice. Najbardziej zaczytywałem tytuły: „Awantura w Niekłaju”, „Sposób na Alcybiadesa”, „Klub Włóczykijów”, „Siódme wtajemniczenie”, „Naprzód Wspaniali”, „Niewiarygodne przygody Marka Piegusa”, „Awantury kosmiczne”, „Adelo, zrozum mnie”. Niezwykle miło wspominam też: „Jutro klasówka”, „Szkolny lud, Okulla i ja”, „Księga urwisów”, „Osobliwe przypadki Cymeona Maksymalnego”, „Lalu Koncewicz, broda i miłość”. Ludzie którzy czytali jego książki mogą już teraz mieć nawet koło… siedemdziesiątki.
Dla mojego pokolenia istniały w latach 70. i 80. trzy nazwiska: Niziurski, Nienacki i dla dziewcząt Siesicka. Każde z nich napisało kilkadziesiąt książek, które sprzedawały się w nakładach po kilkaset tysięcy sztuk, a wydań bywało kilkanaście. Oczywiście mieliśmy wtedy czasy PRL-u i nie wszytko można było napisać. Cenzura szalała i pewne segmenty literatury w ogóle nie miały szansy zaistnieć, wszystko to wiadomo. Ale wtedy z literaturą było tak jak ze wszystkim, cenzura powodowała, że pisarz, reżyser, kabareciarz, piosenkarz musiał się bardziej postarać. I dlatego do dzisiaj bawi „Tey”, Pietrzak czy Wolski.
Komuniści oczywiście pilnowali żeby młodzież czytała to co trzeba, ale nie upilnowali. Wiadomo, że Nienacki ze swoim Panem Samochodzikiem był „poprawny”, „po linii i na bazie”, ale to nie zmienia faktu, że Nienacki był świetnym pisarzem przygodowym, nie zniszczy tego nawet fakt, że pan Tomasz był ORMO-wcem, a bohaterami byli poprawni harcerze.
Z Niziurskim było znacznie lepiej, on wymyślił sobie cały świat uczniowski i to raczej z grupy „szemranej”, czyli młodzieży takiej raczej mało grzecznej, ale jeszcze nie chuligańskiej. Miał alibi, tam nikt nie oczekiwał, że będzie się chwaliło ZMP czy partię. To był w ogóle raczej taki świat bardziej wymyślony, a w przypadku kilku książek w zasadzie zakrawało to na realizm magiczny. Nie było gitowców na ulicach, milicjanci nie bili, chuligaństwem było wybicie szyby, a przestępcy jak w „Klubie Włóczykijów” byli wręcz bardzo sympatyczni.
„Żujesz czy łuskasz”, „Czwororęczni” czy „Wielka Kołomyja Elementarna” weszło do polszczyzny, ale co jeszcze ważniejsze, Niziurski wymyślił pewien sposób prowadzenia dialogów. Młodzi ludzie mówią tam wyszukanym językiem, błyskotliwie, nawet jeśli trafi się jakaś „tempa sztuka” to i tak mówi ciekawie i charakterystycznie dla siebie. Dialogi i charakteryzowanie postaci są najmocniejszymi stronami tych książek. Pewną wadą jest to, że język tej młodzieży jest ponad ich wiek. Dlatego ekranizacje tych książek są moim zdaniem zawsze nieudane. Nie może być tak, że studenci IV roku wiarygodnie udają gimnazjalistów. Ani że 14.latkowie mówią tak jak u Niziurskiego. Tak się nie da.
Dlatego książki Edmunda Niziurskiego tak naprawdę nie są książkami o czasach PRL-u, to są książki o świecie wyimaginowanym, wyidealizowanym i tak też trzeba je traktować. A dlaczego są tak doskonałe? To proste, bo są śmieszne i doskonale napisane.
Jerzy Jankowski
Skomentuj